Jakiś czas temu pisałam już o amie przy okazji anty-amy dr. Partapa Chauhana. No więc po co, po co do tego wracać? Ano dlatego, że sprawa jest dużej wagi. W ajurwedzie istnieje powiedzenie „Ama is Mama”, ama jest matką, matką bardzo wielu chorób.
Dla przypomnienia, ama to toksyczne produkty uboczne procesu trawienia, do pozbycia się których nie ma naturanych kanałów w naszym ciele. Więc zalegają w jelitach, przedostają się do limfy i krwi i dostają do wszystkich tkanek ciała, odkładając się w miejscach najbardziej osłabionych. Brzmi niezbyt dobrze, ale na moją wyobraźnię zadziałało dopiero kiedy gdzieś przeczytałam opis amy jako śmierdzącej, śluzowatej mazi. Wyobraziłam sobie dno studzienki ściekowej. Działa na wyobraźnię, prawda ?
Może zastanawiasz się jak to jest z tą mazią u Ciebie?
Dzięki Dr. Partapowi Chauhanowi możesz się zaraz o tym przekonać. W książce Ajurweda. Jak dbać o siebie i być zdrowym wymienia najczęściej spotykane objawy pozwalające stwierdzić zatrucie organizmu toksynami:
– rozleniwienie, ospałość albo osłabienie (dla mnie ten punkt już załatwia sprawę 🙂 , ale idźmy dalej),
– depresja, poirytowanie,
– ogólny ból w ciele,
– brzydki oddech,
– osad na języku,
– stan podgorączkowy,
– nadmierne pocenie się,
– kwaśny pot,
– skóra i oczy bez połysku,
– utrata apetytu,
– uczucie ciężkości w żołądku,
– powstawanie gazów,
– zaparcia,
– śluz w stolcu,
– stolec, który nie pływa na powierzchni,
– mętny mocz. [Cf. Dr Chauhan, 2014, s. 95]
I co z tym fantem zrobić?
Przede wszystkim dbać o ogień trawienny, jedząc (w spokoju) lekkie, świeże wegetariańskie posiłki w odpowiedniej ilości. Pożegnać kawę, alkohol, biały cukier, białą mąkę. Tak… jeśli to nie wyjdzie, możemy posiłkować się różnymi cudownymi środkami jak na przykład anty-ama, pić lassi, używać ziół i przypraw ułatwiających trawienie jak kurkuma, kmin, pieprz cayenne, asafetyda, kolendra. Stosować masaże olejowe, uprawiać jogę. ( Kto by pomyślał, że tyle ciekawych rzeczy można znaleźć na tym blogu 😉 )
Do tej litanii chciałam dołożyć jeszcze jedną cudowną miksturę, którą ostatnio przetestowałam na sobie.
Przygotowujemy masę z brązowego cukru trzcinowego, masła klarowanego i sproszkowanego imbiru. Po 4 łyżki stołowe każdego ze składników. Mieszamy.
Zażywamy na czczo. Kuracja obejmuje 10 dni. W trakcie pierwszych pięciu dni zwiększmy dawkę o pół łyżeczki zaczynając od pół łyżeczki właśnie. Piątego dnia dochodzimy do 2,5 łyżeczki i szóstego zmniejszamy dawkę o pół i tak codziennie do dnia 10.
Mikstura jest naprawdę bardzo smaczna, lubię to chrupanie o poranku 🙂 a za przepis dziękuję Agnieszce Wielobób, podzieliła się nim z nami na zjeździe studiów podyplomowych Ajurweda – holistyczna koncepcja zdrowia.
Może zainteresuje Cię: