Kiedy byłam w Indiach, przez większą część mojego pobytu unikałam czapati. Obiadowa porcja thali składała się z dwóch/trzech miseczek cudownie doprawionych warzyw, dalu, ryżu, kwaśnego jogurtu i właśnie pszennego placka, czapati, który tradycyjnie w Indiach pełni rolę widelca – kawałkiem czapati nabierana jest potrawa. Ja przez większość czasu jaki spędziłam w Himalajach, pozostawałam wierna zachodniej wersji sztućców. Danie spore, wszystko pyszne, no więc po co to jeszcze jakimś mącznym plackiem popychać 🙂 ? Nasuwało mi się wtedy wspomnienie, które nieodmiennie wywołuje u mnie uśmiech. Kiedy na jakimś spotkaniu rodzinnym do dania serwowane jest pieczywo, mój Tata zawsze żartuje sobie i, odradzając mi jedzenie chleba, mówi : „Chlebek to Ty masz w domu!”
I tak, w myśl zasady „chlebek to ja mam w domu”, dopiero pod koniec wyjazdu, widząc jak wszyscy się zajadają, sama skosztowałam czapati z ghee. Niebo w gębie!
Ostatnio sięgnęłam po książkę „Kuchnia Kryszny”, w której znalazłam przepis na czapati. Jeszcze nie miałam okazji się za to zabrać. Do tej pory pisałam tu tylko o wypróbowanych i przetestowanych na sobie przepisach/poradach. Niech to będzie wyjątek od reguły.
Oto przepis na 15 czapati:
250 g mąki pszennej razowej przesianej przez sito
150 ml letniej wody
½ łyżeczki soli
2 – 3 łyżki ghee
„Do miski wsypać mąkę i sól. Stopniowo dolewać wody, tak aby powstało miękkie, wilgotne ciasto. Przełożyć ciasto na stolnicę i wyrabiać przez 6 – 8 minut, aż będzie gładkie i jędrne. Skropić wodą, przykryć wilgotną ściereczką i odstawić na pewien czas (od 30 minut do 2 godzin).
Kiedy ciasto będzie gotowe, na średnim ogniu postawić patelnię. Ponownie zagnieść ciasto wilgotnymi rękoma, uformować z niego wałek i podzielić na 15 równych części. Zrobić z nich małe okrągłe placuszki lub ulepić z nich kulki, otoczyć w mące i wałkować na posypanej mąką stolnicy. Po rozwałkowaniu powinny być cienkie (1,5-2 mm) i okrągłe o średnicy ok. 14 cm. Dobrze mieć trochę mąki pod ręką, aby móc podsypywać nią czapati podczas wałkowania.
Po rozwałkowaniu strzepnąć z czapati nadmiar mąki i umieścić na rozgrzanej patelni. Kiedy na powierzchni pojawią się małe, białe pęcherzyki, a brzegi zaczną się lekko wywijać, przerzucić placek na drugą stronę i piec dotąd aż miejscami zacznie się lekko nadymać. Wtedy przenieść szczypcami bezpośrednio nad ogień i piec przez kilka sekund aż nadmie się jak balonik. [Alternatywą jest dociśnięcie czapati miękką ściereczką do dna patelni, a wtedy się nadmie.] Gotowy czapati powinien być całkowicie upieczony (bez wilgotnych miejsc) i pokryty z obu stron przyrumienionymi plamkami. Przyklepać czapati żeby opadł i posmarować z jednej strony masłem.” [Adiraja Dasa, s. 126]
Przygotowanie ciasta zajmie około 15 minut, ciasto nabiera swoich magicznych mocy przez kolejnych 30 min do 2 godzin, a następnie na wałkowanie i pieczenie autor książki przewiduje ok. 3 min na każdy placek, w moim odczuciu tempo raczej błyskawiczne, ale niech będzie 😉 . Cały proces wydaje się prosty i nie zajmuje zbyt dużo czasu, więc myślę, że niebawem przystąpię do dzieła.
Czy chlebek będzie taki, jak ten w Indiach? To się okaże. Smak, zapach i faktura pewnie przywiodą na myśl wiele wspomnień, jak choćby niecodzienne towarzystwo, w którym jadłam go po raz pierwszy.
Zaintrygowanych zapraszam na stronę na Facebooku:
https://www.facebook.com/Jakby-to-pi%C4%99knie-by%C5%82o-2058705434351188/
Może zainteresuje Cię:
Ajurwedyjska Trójca – Vata, Pitta, Kapha
Oczko w głowie, a w oczku… masło, czyli netra vasti
Cały ciężar świata, czyli ćwiczenia barków i szyi
O psach, wojownikach i leniwcach, czyli co zrobić, żeby się chciało, kiedy się nie chce